Od kilku dni, gdy zaglądam na moje ulubione portale informacyjne, jestem bombardowany informacjami o tej Pani. Jakiekolwiek byłoby moje zdanie, nie jest to przedmiotem bloga, to dziś po raz pierwszy usłyszałem o niej od Niemca. Pięknego poranka, jak zwykle pochłonięty degustacją pysznej nikaraguańskiej kawy, konwersowałem z Astrid. Nagle, ni stąd ni z owąd, pojawiła się ona, Erika.
- Przemek (czyt. tszemekk), Erika Steinbach...
- O nie! - pomyślałem - to się zacznie!
- Przemek, kim do licha jest ta Erika, dziś mówili w radio, że Polakom coś tam się nie podoba. O co chodzi?
- Uff... - odetchnąłem z ulgą, że Astrid nie wie kim ona jest po czym zacząłem klasyczną antyniemiecką tyradę, nie omieszkałem wspomnieć o Cedyni i Grunwaldzie, Oświęcimiu i Majdanku, komorach gazowych, jak brzydkie są Niemki, jak niedobre jest niemieckie jedzenie itp. itd.
Mówiąc bardziej serio. Po tym zalązku dyskusji postanowiłem zrobić sondę wśród moich znajomych Niemców i co się okazało? Nikt nie słyszał o Erice Steinbach! Ta kobieta po prostu nie istnieje w świadomości przeciętnego niemieckiego mieszkańca Heidelbergu. My, Polacy, chyba powinniśmy brać przykład z tej ignorancji. Od dziś nie wiem kim Erika jest.